|
|
|
LOSTPROPHETS - wywiad z Lee Gazem, gitarzystą zespołu, styczeń 2004 r.. STRONA: 2 |
|
Patrząc teraz na wszystko, co już osiągnęliście - uważasz że zawdzięczacie to ciężkiej pracy czy po prostu macie w życiu szczęście?
I to, i to. Poprzednią płytę nagraliśmy za minimum kasy w ciągu zaledwie tygodnia - ale na pewno znalazło się na niej sporo fajnej muzyki. Potem przez trzy lata non-stop koncertowaliśmy - nie można więc powiedzieć, że nie pracowaliśmy. Ale gdyby nie to że kiedyś znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, pewnie do niczego by nie doszło. Mieliśmy szczęście, że naszym managementem zajęli się ludzie z Q Prime, że podpisaliśmy się w wytwórnią Columbia. Mogło być znacznie gorzej! (śmiech)
Mówisz, że platynowa już płyta "The Fake Sound Of Progress" powstała w tydzień?!
Tak - tydzień ją nagrywaliśmy i tydzień zajęło miksowanie materiału. Na początku chcieliśmy nagrać tylko materiał demo, żeby usłyszeli o nas ludzie w Wielkiej Brytanii. I zanim się zorientowaliśmy, płyta naprawdę zaczęła się podobać.
Czy w takim razie album wydany potem przez Columbię zawiera dokładnie tamten materiał?
W zasadzie tak - były tam jeszcze dodatkowe miksy, ale prawie nic nie zmieniły. Wciąż słuchacie dźwięków nagranych przez te 7 dni!
W zespole jest sześciu oficjalnych członków. W jaki sposób koncertując - czyli przebywając ze sobą przez trzy lata - jeszcze ze sobą nie zwariowaliście?
Wszyscy znamy się już bardzo długo i trasa była tylko sprawdzianem tego, czy do siebie pasujemy. I okazało się, że owszem! A z drugiej strony to duży skład pozwala zawsze na unikanie kogoś, z kim akurat nie chcesz przebywać - dookoła zawsze jest jeszcze parę innych osób, do których można się odezwać. Jednak najważniejsze, czego wspólnie się nauczyliśmy, to nie wchodzić sobie w drogę i szanować, że ktoś może po prostu mieć zły dzień. Zachowywaliśmy się jak grupa przyjaciół, która wspólnie snuła po mieście, chodziła na zakupy czy na jedzenie. Patrząc z perspektywy, pierwsze miesiące trasy niczym nie różniły się od ostatnich.
Czyli przez te lata nieźle się bawiliście. A kiedy poczuliście, że to wszystko to już coś więcej niż tylko zabawa?
W zeszłym roku mieliśmy zagrać na Ozzfest przed ponad 60 tysiącami ludzi i w momencie, kiedy wchodziliśmy na scenę, ktoś rzucił butelkę i złamał gryf od mojej gitary. Zostałem więc bez gitary, a wszystko to na oczach 60-tysięcznej widowni. Wtedy pomyślałem, że to już przestało być zabawne. Próbowałem ją jakoś przytrzymywać i grać mimo to, ale i tak był to chyba najgorszy koncert w naszej historii. Byłem tak wściekły, że marzyłem tylko, żeby było po wszystkim.
A podczas trzyletniej trasy koncertowej, do której tak uparcie wracam, jest czas i miejsce na pisanie nowego materiału?
Trochę tak. Ponieważ ruszając w trasę byliśmy jeszcze mało znanym zespołem i w naszym busie nie było żadnych pro-toolsów ani profesjonalnego sprzętu, więc kawałki melodii, skrecze czy riffy gitarowe nagrywaliśmy na zwykły magnetofon. Ale prawdziwe pisanie piosenek zostawiliśmy sobie na później. Trasa służy bardziej zebraniu samych inspiracji.
|
Dodatkowe informacje: Oficjalna strona WWW
|
<<
Poprzednia strona
| 1 | 2 | 3 | Następna strona >>
|
|
|
|